Stadion nr 13 z 16 marca 1925 r.
Biorąc pióro do ręki by napisać o boiskach, odczuwam mdłości.
Tak już monotonnie brzmi w uszach serja starych, dziadowskich użaleń. Brak pieniędzy, brak placów, brak zrozumienia w sferach „ojcowskich” naszych miast, bierność klubów i władz.
W konsekwencji: targ miejski na boisku od 10 lat należącym do Czarnych w Jaśle, 3 000 zł tenuty dzierżawnej za Park Sobieskiego, 100 zł za wynajęcie boiska na zawody, nędza i upadek klubów słabych. A następstwa dalsze: przepełnienie szpitali, 10% poborowych zdolnych do służby w wojsku, chore matki i ojcowie, degeneracja rasy, upadek tężyzny narodowej w warsztacie i na placu boju. Wszystko to w chwili, gdy nasz sąsiad z zachodu czyhając na nasze granice wprowadza sport jako obowiązkowe ćwiczenia szkolne, gdy w stadionie, który nazywa się (z resztą przypadkowo) „Grunwald” młodzież niemiecka wyrabia sobie silne nerwy i pięści, gdy jedno boisko w Niemczech przypada na 200 osób ludności!
To obraz od zachodu. A na wschód ?
Petersburg posiada 16 boisk, Moskwa około 20. I władze uważają, że tego za mało. Słusznie zresztą, bo skoro rozkaz Rewolucyjnego Komitetu nakazuje obowiązkowe uprawianie sportu jako konieczną zaprawę dla przyszłych bojowników komunistycznej rewolucji – przecież trzeba gdzieś dać ludziom ćwiczyć…
A my, we środku, pomiędzy młotem i kowadłem?
Proszę państwa, mamy w Warszawie 8 boisk piłkarskich i 4 bieżnie!
Miasto liczy około miliona mieszkańców, czyli więcej niż obecnie podupadły Petersburg posiadający 16 boisk. Ładne porównanie na korzyść „czerwonych”!
Ja nie chcę wcale przeprowadzać porównania z zachodem, bo po co?
Nie myślcie państwo, że Magistrat nie dba o nas. Broń Boże! Siedzi tam nawet bardzo miły i pracowity urzędnik i wszystko byłoby dobrze, tylko jeden szkopuł. Ten pan nie może mówić głośno. Czy ma sekreta? Nie, bynajmniej. Jak dowiadujemy się z kartki, która leży na jego stole, doktor zabronił mu nadużywania głosu. I to byłoby jeszcze pół biedy. Ale służy on też bardzo źle. I nato nawet dałoby się jakoś radę. Ale ów pan, do którego, podkreślam, czuję po jednym widzeniu się dużą sympatię i któremu nie mogę uczynić żadnego zarzutu, jest zgrzybiałym starcem. Swoje obowiązki spełnia jak może najlepiej, na innym stanowisku może oddać niesłychane przysługi Magistratowi. Ale nie można przebaczyć władzom miejskim, że taką właśnie osobę wybrały do załatwiania najżywotniejszej dla sportu, a więc bardzo żywotnej dla społeczeństwa, sprawy boiska.
W magistracie istnieje długa lista klubów, którym projektuje się przydzielanie gruntów. Obejmuje ta lista obok WKS Legji, posiadających już boiska, również i takie kluby jak Wisła, Olimpja itd., które jeszcze przez długie lata nie będą w stanie zająć się urządzeniem terenów sportowych.
Przydzielono już tereny pod „stadjon” strzelców kurkowych, który naturalnie nigdy nie zostanie zbudowany, pozatem dostały plac Skra, Polonja, AZS, Koło Polek oraz towarzystwo zamierzające w ogrodzie praskim urządzić Luna Park.
Narożnik pomiędzy Aleją Szucha, Ujazdowską i szkołą podchorążych wystarcza chyba do gry w klipę, ale „boiska” zrobić tam nie potrafią nawet najmądrzejsi z ojców miasta.
Nie znajdzie się również amatorów do zakładania boiska na maluśkim placyku pocerkiewnym w Alei Ujazdowskiej, skoro od razu zastrzega się, że teren po 5 latach definitywnie będzie odebrany.
Inne tereny, jak sam referent przyznaje, nadawać się mogą w najlepszym razie na korty tenisowe. Cóż więc jest do wyzyskania? Park na stokach cytadeli. Tu może powstać boisko, przyczem magistrat zastrzega sobie, że zatwierdzi tylko „estetyczny” projekt urządzenia boiska.
Teren za parkiem praskim nad Wisłą koło mostu kolejowego. Na ten szmat ziemi reflektuje Sokół, który złożył już nawet plan ewentualnych urządzeń. Plac w okolicach portu czerniakowskiego, na którym mogłoby powstać ładne boisko – obecnie zajęty przez wojsko, zdaje się bez nadziei „eksmisji”.
Wreszcie na Mokotowie, przy tzw. „Bateryjce Wierzbno”, szmat ziemi, na którym mają się zmieścić 2 boiska obiecane szkołom średnim.
Oto zdaje się wyczerpujący spis terenów. Pozatem rozległe tereny przedmieści są szczelnie „zabudowane” na planach magistratu, tak szczelnie zabudowane, że nie można nawet marzyć, by choć kawał gruntu wykrojono pod boiska.
Cha, trudno, miasto się rozbudowuje!
Jak tu obdzielić kluby tem co jest do podziału?
„Lepiej, mówiąc szczerze dać Sokołom, niż tym co łamią sobie nogi kopiąc modną piłkę”.
Pozwolę sobie nie zgodzić się z szanownym referentem.
Niema lepiej czy gorzej. O tym, co lepiej, a co gorzej winny decydować czynniki powołane, a więc orientujące się co robi która organizacja i metody działania której są słuszniejsze. Słowem, o pożyteczności instytucji sportowych i możliwościach rozwojowych poszczególnych organizacji musi decydować aeropag kompetentny, jakaś komisja boiskowa, złożona z powołanych przez władze i bezstronnych sportowców. Pan referent zaś powinien tylko przydzielić teren tej instytucji, którą mu wskażą powołani.
Pozatem np.: chciał koniecznie wytłomaczyć, że Sokoli otrzymując boisko „przytulą” na niem harcerzy, bo przecie to wszystko jedno. Zresztą generał Haller ma urządzić w parku praskim Luna Park, tam mogliby ćwiczyć sportowcy. Czy pozatem wszyscy będą tak samo gorliwie budowali boisko jak to robi Polonja i AZS ? Oto bieg myśli pana referenta.
Zresztą zgłosiło się parę szkół, które zobowiązały się na przydzielonych terenach pobudować pływalnie, boiska, sale. To też im w pierwszym rzędzie należy dać place.
Te wywody są już całkiem rozbrajające!
Profesor wychowania fizycznego w pierwszej lepszej szkole, daje lepsze gwarancje, że wyzyska przydzielony teren i pobuduje wspaniały stadion, niż specjalnie poświęcone sportom kluby, które nie mają innego celu, jak zdobycie terenów ćwiczebnych.
Ale dobiła mnie ostatnia wiadomość! Jedyny klub, który pracą własną doszedł do posiadania boiska jest zachwiany w swych prawach. Ministerjum robót publicznych ma zamiar plac Skry zużyć pod budowę „Monopolu tytoniowego”. Nawet piękna zamiana. Zamiast boiska – gdzie obywatele przedmieści znaleźliby zdrowie – monopol tytoniowy – rozsadnik nikotyny!
A jednak sytuacja nie jest bez wyjścia. Uważam, że nie nadeszły jeszcze czasy (przynajmniej dla Warszawy), aby mogły budować boiska poszczególne kluby, nawet najsilniejsze. Jeden klub, jedna szkoła nie da rady. Więc się połączyć. Kooperatywa boiskowa. Czyż nie piękne hasło? W dodatku zupełnie realne i nawet pedagogiczne. W pewnej dzielnicy przydziela się teren pod boisko. Urządzeniem jego zajmą się kluby, które operują na tym terenie, szkoły średnie położone w pobliżu, ewentualnie inne instytucje i organizacje zainteresowane w powstaniu tam boiska.
Zawiązuje się kooperatywa.
Niech nawet na razie nie powstaną kryte trybuny dla publiczności. Przedewszystkiem chodzi o tereny ćwiczebne: boisko, bieżnia, szatnie, prysznice.
Na tle budowy wspólnego boiska ileż to wzajemnych uprzedzeń prysłoby. Bo wszelka praca twórcza ludzi jednoczy. Poznajemy przy niej zalety współpracowników.
Wspólne boisko doprowadziłoby może do ze wszechmiar pożądanego zjawiska – by młodzież jednej szkoły koncentrowała się w jednym klubie. Jakby to ułatwiło współpracę szkoły i organizacji sportowych!
Tak więc pod hasłem kooperacji najłatwiej zdobędziemy boiska. Mam nawet wrażenie, że i nawet w magistracie prędzej nas zrozumią, bowiem dziś uważając, że wszyscy mamy jeden cel, dziwią się naszej rozbieżności i wzajemnemu zwalczaniu się.
PS.
Od red. sportowyspacerownik.pl
Do czasu powstania stadionu Wojska Polskiego, podczas deszczu stołeczni kibice musieli moknąć.
Flagowy stadion WOZPN lat 20. – Agrykola.
Stadion Skry – drewniany budynek klubowy budowany w połowie lat 20. nakładem sił członków klubu.